środa, 8 grudnia 2010

Gdzie papugi spędzają święta?

niedziela, 28 listopada 2010

W Warszawie pojawił się pewien czarodziej

Spojrzał na zasłuchane dziecięce buzie, sprawdzając, czy wszystko rozumieją. Karol marszczył brwi w skupieniu, a Misia skubała koniec bluzki. Bimbam zaczął mówić dalej.

            - Są jeszcze inne światy. Takie, jak świat fantazji.

            - I stamtąd przychodzisz? – wyrwało się Karolowi. Czarodziej uspokajająco uniósł rękę.

            - Te dwa światy, rzeczywistości i fantazji, czasami się nakładają. Jak gdyby przenikały przez siebie. Jak ktoś to zauważy i opisze w jakiejś książce, to ten fragment naszego świata na zawsze zostaje w waszym.

            - I ty jesteś z jakiejś książki? – domyślnie zapytała Misia.

            - Trafiłaś w samo sedno problemu – posmutniał Bimbam. – Muszę się wam przyznać, że nigdy nie byłem zbytnio pracowitym czarodziejem. Najchętniej opanowaną przeze mnie sztuczką było znikanie z Wyższej Szkoły Czarowania. Wolałem sobie czarować dla zabawy. Wiecie, lody zamiast zupy, śpiewające koty i takie inne sprawy. Na jednej z moich wypraw zajrzałem do waszej rzeczywistości. I to był mój największy błąd!

            - Co się stało? – zawołało przejęte rodzeństwo.

            - Zauważył mnie jakiś człowiek. Ale to nic. On myślał, że jest pisarzem! Potem napisał tylko jedno zdanie.

            - A jakie to zdanie? – nie wytrzymała Misia.

            - „W Warszawie pojawił się czarodziej”.

            Zapadła cisza. Dzieci spojrzały na siebie niepewnie.

            - Ale co w tym złego? – zdziwił się Karol.

            - Nie rozumiecie? Tym jednym zdaniem uwięził mnie w waszym świecie!

            Rodzeństwo milczało oszołomione.

            - A najgorsze jest to – kończył już ciszej Bimbam – że nie stworzył dla mnie żadnej bajki ani opowieści, w której mógłbym żyć własnym życiem. Jestem tylko… bezdomnym czarodziejem.

 

 

czwartek, 18 listopada 2010

Koziołkowy fragment


Życie Feliksa płynęło bez wstrząsów i, co najważniejsze, w otoczeniu przyjaciół. Tych ostatnich miał bowiem bez liku. Zwierzęta szanowały koziołka. Tak dla jego ostrych rogów jak i ogólnie znanej mądrości. A skąd ta mądrość się Feliksowi wzięła? Z książek! Feliks wiele razy słyszał, jak gospodyni pouczała swoje dzieci. Żeby dużo książek czytały, bo w nich się mądre słowa znajdują. Feliks bardzo sobie jej rady wziął do serca. Jak tylko jakąś książkę znalazł, zaraz ją zjadał! Była to najkrótsza droga, jaką znał, żeby posiąść ich mądrość. Każdy zapisany skrawek papieru, każda gazeta, stawały się dla niego wyzwaniem. Cierpliwie przeżuwał zadrukowane strony, aż wreszcie lądowały w jego brzuszku. Raz zjadł nawet podręcznik do matematyki. Do trzeciej klasy! Od tego czasu znał się na ułamkach… A przynajmniej myślał, że się na nich zna.

Czy był więc szczęśliwy? Pewnie, że był. Było tylko jedno małe „ale”…

A może wcale nie takie małe? Feliks nosił w sobie niezwykłe marzenie… Chciał latać!

 

 

środa, 17 listopada 2010

O koziołku, który chciał latać

"O Koziołku, który chciał latać" to książka otwierająca cykl dla dzieci, którego bohaterami będą rezolutne zwierzęta. Koziłek Feliks, w swoim niczym niezmąconym życiu, ma jedno marzenie - pragnie wzbić się w powietrze. Pomagają mu w tym niezawodni przyjaciele. Czy Feliksowi uda się spełnić marzenie? Czy koziołki potrafią latać? Autorka Ewa Marcinkowska-Schmidt oraz ilustratorka Anita Graboś zaprszają do wspólnej zabawy z książką dzieci i rodziców.

Już niedługo pierwszy fragment!